Marek "Strzyga" Szubert

Twardziele

Artykuł ten powstał na skutek przemyśleń, które nawiedzały mnie tuż po sesjach, w których uczestniczyłem w roli gracza. Po każdym takim spotkaniu, poświęconym sesjom RPG (podczas gdy moja postać nabierała doświadczenia, a co za tym idzie stawała się bardziej napakowana) dochodziłem do konkluzji, że MG z sesji na sesję staje się bardziej upierdliwy i przy każdej, chociażby najmniejszej okazji, gorączkowo stara się utrudnić nam (czyli drużynie, której byłem jedną z części składowych) życie. Upierdliwość ta polegała min. na podrasowaniu współczynników procentowych, jak i umiejętności NPC-ów. Oprócz tego dalsze sesje stawały się bardziej zagmatwane i trudne, jeżeli chdzi o kwestię zjarzeniowo – korespondencyjną, nie mówiąc już o ich przejściu.
Jeżeli chodzi o skomplikowane intrygi, wysnute i przygotowane przez prowadzącego, to musze przyznać, że są elementem bardzo atrakcyjnym, podkręcającym smaczek sesji. Bo przecie bardziej ambitni gracze najlepiej odgrywają swoje poostacie w momencie, gdy trza ruszyć głową, a nie, gdy jak w DiabloŽ idą i sieczą wszystko, co im pod rękę podleci. Jednak nie potrafię się tutaj powstrzymać od wydania z siebie odgłosu spłuczki do kibla. Istnieją bowiem przypadki, w których prowadzący zapominają, że gry RPG mają być przyjemną dla ducha i ciała rozrywką i gmatwają w ten sposób przygody, że łatwiej jest wówczas stanąć na rzęsach, niż przejść przygotowany przez nich szkic zdarzeń. Ale zawsze lepszy jest zagmatwany scenariusz od żadnego.
Jak już jesteśmy przy kwestii sieczenia, to przejdę do głównego wątku mojej rozprawki dotyczącej upierdliwości MG. Elementem, a raczej głównym jej członem będzie to, co zamierzamy siec, czyli wrogowie BG. Otóż z uporczywością maniaka większość MG, wraz ze wzrostem poziomu cech i umiejętności postaci prowadzonych przez graczy, podsyła im coraz bardziej napakowanych przeciwników. Dam se jaja uciąć, że zdarza się tak, iż zły mag, którego początkująca drużynka resztkami sił ubiła na początku swojej kariery, nie może się w niczym równać ze spotkanym kilka sesji później (po podrasowaniu stat BG) zwykłym rozbójnikiem, który zresztą napadł ich całkiem przypadkowo (a to desperat nie?) na trakcie i ...(wyciął w pień).
W takim razie zapytam się: Co się stało – kurwa – ze słabymi przeciwnikami? Czy wyginęli oni niczym dinozaury, zaraz po tym, gdy drużyna nabrała krzepy i doświadczenia? Przecie nierealnym jest prowadzić świat, w którym roi się od samych twardych matkojebców, w którym bohaterowie są największymi leszczami od kopania po kroczu.
Wiem co zaraz ktoś powie: że nie warto posyłać słabszych w doświadczenie NPC – ów herosom, bo nie zaangażują się odpowiednio w stan zagrożenia, wiedząc że umiejętności przeciwników są rozwinięte 1/10, gdzie 10 to poziom BG. Sam, jako MG byłem ofiarą takiego zachowania się graczy podczas sesji. Dla przykładu przytoczę sytuację, w której wprowadzałem druzynkę w miejsce, w którym roiło się od Undead’ów, próbując zbudować odpowiedni klimat, podczas gdy jeden z graczy zawołał: A chuj im w dupę, ja mam S=7, WW=75 i 4 A, więc jak się wbiję w tą pietnastkę, to wytnę ich przypuszczalnie w 4 –5 rund. Ja mu na to, żeby wykonał test na Strach (jak już miażdżyć zasady, to do bólu – co nie?); a on śmiejąc się prosto mi w twarz sarknął: Chyba se robisz jaja, przecież moja postać już nie dziesięciu takich wybiła. W odpowiedzi niewiadomo skąd spadł mu kamień na głowę * (z tym kamieniem to trochę mnie poniosło).
Takie zachowanie jest karygodne i jeżeli zajdzie potrzeba należy odpowiedni jej wymiar zastosować (najlepiej w postaci ujemnnych PD-ków). Nie znaczy to jednak, żeby za każdym razem podsyłać drużynce podpakowanych na maxa Undead’ów. A z delikwentami zgrywających kozaków należy postępować brutalnie (z doświadczenia wiem, iż gracze szybko zapamiętują swe błędy (tak jak Mistrzowie Gry *) i na przyszłość stają się bardziej powściągliwi). Na pewno zapytacie mnie jak utrzymać kozaka na smyczy. Odpowiedź jest prosta: po prostu postacie kozaczące nie otrzymają tylu PD-ków, ile dostać powinni, przy czym należy nadmienić takim graczom, że niska ilość tych że punktów ukształowała się poprzez niestosowne odgrywanie postaci w określonych momentach sesji. Nie znaczy to jednak, żeby przy każdym znęcaniu się BG na byle wieśniaku należy obcinać im pensję za nie wczucie się w stan zagrożenia. Po prostu czynić tak tylko w sytuacjach, w których na zdrowy rozsądek wynika, że zagrożenie istnieje. W sumie w codziennym życiu każdy przed jednym kozaczy, a przed drugim jest zczajony niczym puszczony bąk na lekcji języka polskiego. Tak samo w RPG istnieją takie sytuacje (jakby nie było RPG jest to zabawa w teatr, a teatr to odzwierciedlenie codzienności (wiem, Sasha by polemizował).
Tak więc apeluję do wszystkich MG:
wrzućcie czasami na luz i dajcie herosom wytchnienia. To przecież tylko ludzie (albo karyple albo wąskie dupy albo knypki) im też czasami należy się chwila relaksu psycho - fizycznego (co ja też pierdolę).


A teraz apel do graczy:
Nie kozaczcie, bo wam kamienie na głowę będą spadać (i to w najlepszym przypadku).

Narra
 
 

Jak oceniasz ten artykuł?
[5/5] - Doskonały!
[4/5] - Niezły
[3/5] - Taki sobie
[2/5] - Słaby
[1/5] - Beznadziejny!
Twój komentarz:
Imię/Nick:      Mail:      Strona:
Powiadamianie o odpowiedzi.    (zabezp. przeciw robotom)
  zobacz wyniki
Poleć artykuł znajomemu
Do:
Wiadomość i podpis:
 

(C) Sasha, Gliwice 2001-2009. Wszystkie dokumenty w Grocie Cienia objęte są prawem autorskim. Publikowanie ich na innych stronach netu tylko za wyraźną zgodą autorów.