Maciej "Sasha" Zalewski

Erich von Vögelweider

Nazywam się Erich. Erich von Vögelweider. Chociaż w tej skórzanej zbroi, szyszaku, z tarczą i kuszą wyglądam na zwykłego, pochodzącego niewiadomo skąd najemnika, w moich żyłach płynie błękitna krew. Krew rodu Vögelweiderów. Spodziewałem się, że kiedyś musi to nastąpić. Że odwiniesz szmatę, w którą zawinięty jest jelec mojego miecza. Ten duży kamień, który wprawiony jest w jelec, to szmaragd. Mogłabyś pewnie kupić za niego ze dwie wioski. A wyszlifowany w szmaragdzie herb z szachownicą i dwoma siedzącymi ptakami, po jednym w prawym górnym i lewym dolnym polu, to herb mojego rodu. Herb rodu Vögelweiderów. Ciekawi Cię pewnie, dlaczego tak długo pozostawał w ukryciu. To długa historia, ale noc przed nami jest jeszcze dłuższa. Dorzuć do ognia i usiądź przy mnie... Tak jest lepiej...

Kiedy spoglądam w płomienie, widzę przeszłość... Kiedyś moje życie wyglądało inaczej. Wraz z rodzicami i rodzeństwem mieszkałem w Vögelweiderschloß - warownym dwórze-zamku mojego ojca położonym na malowniczym, nadrzecznym skalistym wzgórzu przy wodospadzie wewnątrz puszczy. Ojciec mój (podobnie jak jego ojciec a mój dziadek, i jak przodkowie mojego dziadka) był bogatym szlachcicem i właścicielem ziemskim. Z wież naszego zamku rozciągał się wspaniały widok na rzekę, młyn, wioski i pola, oraz otaczający wszystko prastary matecznik. Las Cieni. Złowrogi i groźny, a jednocześnie piękny. Nasz surowy ojciec, zamiłowany myśliwy wszczepiał nam do niego szacunek. Mnie, mojemu starszemu bratu Alexiejowi, mojej siostrze Agnes, a także najmłodszemu z naszej czwórki, Stefanowi. Chyba najbardziej z całej czwórki, dzięki ojcu, pokochałem i zrozumiałem las. Uwielbiałem przez niego wędrować samotnie, uzbrojony tylko w łuk. Wprawdzie ojciec zawsze przykazywał mi, abym dla bezpieczeństwa brał ze sobą kilkoro służby, jednak często celowo ich gubiłem, żeby móc powałęsać się, popolować, posłuchać ptaków samemu. Pamiętam dumę z pierwszego upolowanego przeze mnie zająca. Pamiętam jak razem z Alexiejem zawsze cieszyliśmy się na myśl i nie mogliśmy doczekać się następnego urządzanego przez ojca polowania. Mimo że zawsze czułem później odrazę, widząc gończe psy rozszarpujące rannego zwierza. To nie zabijanie, lecz pogoń, było tym co najbardziej podobało mi się w polowaniu. Pogoń na spienionym rumaku, z głową przytuloną do jego szyi, ból gałęzi chłostających ciało przy tak szaleńczej jeździe. Pogoń, za którą zapłacić trzeba było śmiercią zwierzęcia. Alexiej widział to chyba trochę inaczej. Zawsze był trochę zamknięty w sobie, nawet bardziej ode mnie. Ale chyba nie kochał lasu tak jak ja. Kiedy polowaliśmy i zabijał zwierzynę, miał obojętną twarz, ale w jego oczach była zawsze jakaś krwiożercza nienawiść. Był bardzo opanowany, nigdy nie płakał, nie wybuchał gniewem, wszystko tłumił w sobie. Był ambitny i potrafił wiele ukryć, ale zawsze zdradzały go oczy. Gdy bawiliśmy się jako dzieci, to on z początku był naszym przywódcą. Był najszybszy, najsilniejszy, najmądrzejszy. Patrzył na nas z lekką pogardą. Ja na niego niekiedy z lekkim przestrachem, niekiedy zachwytem, innym razem także pogardą. Najbardziej bała się go Agnes. Ja sam miałem naturę mediatora, byłem lubiany przez siostrę, Stefana i Elizę. Jakby bardziej niż Alexiej. Z wolna to ja stawałem się przywódcą, a Alexiej odchodził w cień. Już wtedy, i być może z mojego powodu, rosła w nim pełna cichej nienawiści zazdrość. Zazdrość, która go powoli zabijała.

Wspominałem Ci o Elizie. Była podobna do Ciebie. Odkąd pamiętam, wraz ze swoją matką, mieszkały w naszym zamku. Moja matka opowiadała mi, że kiedyś ojciec Elizy był przyjacielem mojego, podobnie jak mój, zarządzał dużym majątkiem ziemskim. Ich włości leżały najbliżej naszych. Kiedyś, gdy polowali wraz z moim ojcem w Lesie Cieni, wpadli w zasadzkę zwierzoludzi. Razem z pachołkami udało im się odeprzeć atak, ale strzała jednego ze zmutowanych dosięgła ojca Elizy, raniąc go w nerkę. Mimo pomocy medyków umierał. Umierał długo i w okropnym bólu. Przed śmiercią poprosił mojego ojca, by zaopiekował się jego rodziną. Ojciec mu to obiecał. Po jego śmierci, Eliza i jej matka przeniosły się do nas. Jako dziecko bawiła się z nami. Była piękną, pogodną, rok starszą ode mnie dziewczyną. Pewnego lata, a było to gdy miałem osiem lat, przysięgliśmy sobie pod wodospadem, że zostaniemy mężem i żoną i że nic nas nie rozłączy. Wraz z Alexiejem zawsze rywalizowaliśmy o jej względy, ale chociaż jego prezenty dla niej były o wiele lepiej pomyślane od moich i, to ja częściej robiłem z siebie głupca, to jednak zwykle mnie częściej obdarowywała swoim uśmiechem. Wygrywałem. Alexiej zamykał się w sobie. Całymi dniami siedział w bibliotece, nawet gdy nie musieliśmy pobierać nauk od naszego nauczyciela. Równie często znikał z książką w lesie. Trzeba mu przyznać, był bardzo zdolny, w mig łapał wiele rzeczy, które mnie nasz nauczyciel musiał długo wyjaśniać.

Lata mijały. Kiedyś w końcu odkryłem jego tajemnicę. Gdy udawał się do lasu, postanowiłem go śledzić. Czym jak czym, ale myśliwym to zawsze ja byłem najlepszym. Odkryłem w lesie jego jaskinię w której spędzał tyle czasu, jak i jej zawartość. Odkryłem Kamień Głosów. Bo tak nazwałem kamień, z którym spędzał tyle czasu. Nazwałem go tak dlatego, bo gdy go dotknąłem, a zrobiłem to instynktownie i niemal wbrew własnej woli, usłyszałem w myślach przemawiający do mnie po imieniu głos. Mówił mi wiele rzeczy, wiele o moim bracie, ale nie słuchałem go długo, instynktownie czułem, że był czymś w rodzaju przynęty, na którą nie mogę dać się złapać. Uciekłem więc. Bardzo dobrze zrobiłem, bo zauważyłem później jakąś kobietę i grupę zwierzoludzi, wchodzących do jaskini. Nie minęło wiele czasu, a coś w moim bracie pękło. Pierwszy raz widziałem, jak trudno mu zapanować nad wściekłością. Groził mi straszliwą zemstą, jeżeli komukolwiek wspomnę cokolwiek o Kamieniu. Widać Kamień powiedział mu, że ja tam byłem. Kiedy wspomniałem mu o spotkanych przy jaskini zwierzoludziach, jego wściekłość nagle minęła. Odpowiedział coś, dokładnie już nie pamiętam, zresztą patrzyłem wtedy na jego oczy, to one mówiły najwięcej. Ale wtedy widziałem w nich coś, czego nie widziałem u niego nigdy wcześniej. I nie wiedziałem co to może być. Albo nie chciałem wiedzieć.

Teraz już wiem. To było zło. W jego oczach było czyste i pierwotne, zimne zło, nieskażone wściekłością. Doskonałe. Jego plan też był doskonały. Udało mu się. Zniszczył mnie całkowicie. Najpierw skłócił mnie z moją ukochaną Elizą, zabił ją, a winę zrzucił na mnie. Przekonał wszystkich, że to ja ją zabiłem. Może nie wszystkich. Moja matka i Agnes wiedziały pewnie, że nie byłbym do tego zdolny. Ale na pewno przekonał ojca. Elizę pochowano w lesie. Jej matka na wieść o jej śmierci również odebrała sobie życie. Niewiele brakowało, abym ja zrobił to samo. Uratowała mnie siostra. Ojciec, kochający jak własną rodzoną córkę również Elizę, wydziedziczył mnie i wygnał. Z bólem serca. Do tej pory byłem jego ukochanym synem. Chwyciłem miecz i łuk, prowiant i ze łzami w oczach wsiadłem na konia, by odjechać i nigdy nie wracać. Ale nie mogłem się z tym pogodzić. Nie mogłem zrozumieć, jak mógł ją w tak okrutny sposób zabić. Dlaczego to zrobił? Zapadłem więc w las, kryjąc się przed wzrokiem ludzi. Nie chcąc by widzieli i osądzali mnie jako zabójcę. W lesie jak wiesz potrafię przeżyć. W końcu się w nim wychowałem. Teraz ja włóczyłem się w nim przez długie dnie, omijając zwierzoludzi i zielonych. Często odwiedzałem jej mogiłę, często w milczeniu spoglądałem z lasu na nasz zamek. Kiedyś, gdy wydeptaną scieżką znad jej mogiły, podążałem na skraj lasu, by spojrzeć na zarysy zamku odcinające się na tle nocnego nieba, ujrzałem nad nim łunę. I wielką liczbę zwierzoludzi i zmutowanych ludzi, płonące obie wioski, młyn. Mimo że byłem daleko, widziałem trupy moich bliskich. Ale niedawna śmierć Elizy uodporniła mnie. Już nie było we mnie łez i rozpaczy. Tylko żal i gorycz. Gorycz tym większa, że widziałem dwójkę dowódców, wydających komendy najeźdźcom. Jednym z nich była kobieta, którą widziałem kiedyś ze zwierzoludźmi przy jaskini Kamienia Głosów. Drugą był mój brat.

Zrozumiałem, że musi zginąć. On, i ta kobieta również. Nigdy na polowaniach nie lubiałem zabijać. Czyniłem tak z konieczności. Teraz też nie sprawi mi to przyjemności. Jednak wiem, że muszę to zrobić. Muszę to zrobić dla nich wszystkich. Dla Elizy, Agnes, Stefana, mojej matki, mojego ojca, i matki mojej Elizy. Dla wszystkich służących, dla młynarza i jego rodziny, dla ludzi, którzy mieszkali w naszych wioskach. Ci nieliczni, którzy przeżyli może mi pomogą. Gdy z wynajętą siłą wkroczę do Ostlandu, zniszczę lub zmuszę do współpracy Kamień, pojmam i ukarzę brata.

Jestem im to winien.


Gdy już tego dokonam, pewnie odbiorę sobie życie. Może właśnie dlatego kupiłem Marię od Axela von Calderona. Axel von Calderon, dla przypomnienia, w bardzo niecodziennych okolicznościach stał się z dnia na dzień właścicielem pływającego po Reiku wędrownego burdelu, wraz z podstawowym personelem, składającym się z siedmiu niewolnic. Maria była jedną z nich. Początkowo Axel nie chciał wręcz słyszeć o sprzedaży, jednak mój mizerny wygląd musiał go zwieść, bo w końcu na odczepne rzucił: "tysiąc koron". Musiał się bardzo zdziwić, gdy bez namysłu odpowiedziałem: "zgoda". Ta chwila, mimo że straciłem dużą część z pieniędzy, zbieranych na najemników, była tego warta. Oczywiście Sung, bo takie od tej pory nosi miano nie jest już niewolnicą. Przyrzekła jednak, że będzie mi przez pewien czas towarzyszyć. Jak na razie nie uciekła. Opiekuję się nią i utrzymuję, szkolę i uczę ją wszystkiego co potrafię. Ogólnie dbam o nią i pokazuję jej świat. Mimo jego okrucieństwa. Gdy ja dokonam zemsty, jej nauka i termin u mnie dobiegnie końca. Będzie musiała podjąć decyzję. Nie mogę pozwolić by domyśliła się, że od jej wyboru, będzie zależało moje życie. Bo najpewniej nie będzie już niczego, co trzymałoby mnie na tym świecie.


Informacje o Erichu Vöelweiderze

Erich w końcu dokonał swojej zemsty, przynajmniej częściowo. Jego brat zginął. Zanim jednak do tego doszło, zyskał przyjaciela - Axela von Calderona, wpływowego middenheimczyka (tego samego od którego kupił Sung, która wolała jednak swoje dawne imię - Maria). Niemal dwa lata wspólnych wędrówek, z Axelem i Alaim, po krańce znanego świata, walki ramię w ramię. Niemały udział w udaremnieniu zamachu stanu na grafa Borisa von Todbringera z Middenheim, sława, wdzięczność grafa, nowi przyjaciele, nowi wrogowie. Wreszcie dzięki uprzejmości grafa i sytuacji politycznej, wyprawa na czele korpusu ekspedycyjnego do Ostlandu, krwawe walki z mutanckim powstaniem, mutancką partyzantką. Ciężki to był czas. A co się stało z Marią/Sung? Zapytajcie Strzygę, bo to on był MG i prowadził tę wielką kampanię...

Charakterystyka (początkowa i aktualna):
Sz WW US S Wt Żyw I A Zr CP Int Op SW Ogd
4 35 34 5*+1** 2 7 33 1 32 34 35 26 34 28
4 45 54*** (74)**** 5*+1** 2 9 43 2 32 44 35 36 34 38
Wiek: 21 lat
Wzrost: 174 cm
Waga: 75kg
Charakter: neutralny/dobry
Punkty Obłędu: 4
Religia: Ulryk (nie jest specjalnie religijny)

Umiejętności:czytanie/pisanie, cichy chód na wsi, jeździectwo, opieka nad zwierzętami, oburęczność, ogłuszanie, powożenie, rozbrajanie, sekr. język złodziei, sekr. znaki drwali, silny cios**, szczęście, ukrywanie się na wsi, uniki , wspinaczka, wykrywanie pułapek, zastawianie pułapek, celne strzelanie***, heraldyka, etykieta, mocna głowa, bardzo silny*, sekretny język klasyczny (słabo!)

Opis:Erich to młodzieniec, ciężkiej budowy ciała, średniego wzrostu, o brązowych długich włosach i niebieskich oczach. Zamknięty w sobie.

Ekwipunek (na szlaku):miecz (rodowy, z wprawionym klejnotem, krótki prosty), sztylet (w bucie), łuk prezent od Aureliusa (długi łuk magiczny +20US)****, kołczan i 25 strzał (na plecach), tarcza, szyszak z nosalem (1PP głowa), kurtka skórzana a na niej kolczuga, płaszcz, wyskokie buty, wełniane spodnie, nogawice kolcze, plecak a w nim: hubka i krzesiwo, koc, cynowy dzbanek, metalowe sztućce, bogate ubranie szlachcica (koszula, kamizelka, spodnie, peleryna), 2 zapasowe cięciwy do łuku, sakiewka (104 ZK), kołczan i strzały magiczne od Aureliusa (zostało jeszcze 21szt, każda +1 do obrażeń).
 
 

Jak oceniasz ten artykuł?
[5/5] - Doskonały!
[4/5] - Niezły
[3/5] - Taki sobie
[2/5] - Słaby
[1/5] - Beznadziejny!
Twój komentarz:
Imię/Nick:      Mail:      Strona:
Powiadamianie o odpowiedzi.    (zabezp. przeciw robotom)
  zobacz wyniki
Poleć artykuł znajomemu
Do:
Wiadomość i podpis:
 

(C) Sasha, Gliwice 2001-2009. Wszystkie dokumenty w Grocie Cienia objęte są prawem autorskim. Publikowanie ich na innych stronach netu tylko za wyraźną zgodą autorów.