Marek "Strzyga" Szubert

Gottlieb Schmidt

...Zaraz to ma cyganka na piździe, chujku. A jak Gottlieb mówi, że chce się napierdalać, to się mówi "Tak jest panie Gottlieb" i się napierdala. Pytasz mnie za co? A kto mi, kurwa, piwo na portki wylał, chyba nie moja stara, co już ze dwie zimy będzie, jak Reikland widzi od spodu. Tak więc albo mi stawiasz cztery piwa, albo się napierdalamy. Co, trzy? Ja tu nie zamierzam się z tobą targować, bo po pierwsze ręce mnie swędzą, a po drugie mnie suszy, jak psa po frytkach. Co ty bredzisz, że tracisz cierpliwość? O to widzisz, jedno zmartwienie mam już za sobą, bo mnie w tej chwili przestało suszyć. Mykaj przed karczmę, bo ostatnio musiałem odrabiać u oberżysty stół, który rozwaliłem gościem. I kurwa nie mów do mnie "co ty", bo Coty to w nocy po dachach latają, a ja na dachu to byłem tylko raz, kiedy Helgę od kowala za pizdę brałem. A to z ciebie podły chujek. To ty ze żelastwem na mnie idziesz. Ale nie przejmuj się, tym brzeszczotem, to możesz jedynie przepychać kominy w starych zamczyskach.
O...żesz ty ...w oko kuty...
No widzisz, trza było od razu te piwo postawić, a tak to nie masz drobnych i kilku zębów. A za tą rozdartą koszulę, to powinienem cię jeszcze raz w stolcówkę kopnąć. Ale co mi tam, koszulę da się zaszyć, nie chujku?

...A chuj mnie obchodzą te twoje sztuczki, nimi to se możesz postraszyć karczmarzowego psa . Jak chcesz to ci mogę pokazać magię... magię mojej piąchy. Jak cię pierdolnę w ten chudy ryj, to ci koloru przybędzie podczas lotu. A karmić to cię będą z procy i to przez cztery wiosny. Więc mi tu nie pierdol po jakiemuś tam, tylko lepiej strzel se klocka, boś blady...
... o ty z kurwy córko!! Moje nowe bryczesy!! Zamknij się Hans, chuj z tym że mi popaliło szyję, pierdolę to!! Wiesz ile dałem za te bryczesy!?! Kurwa cztery ZK!! Ty kutasie, to ty mnie z ognia traktujesz? Ciekawe co powiesz na to. Trzymaj go Hans! Zaraz poleci tam, skąd przylazł, czyli w miejsce, gdzie krowy na pizdach hamują. I co chujku, czyja magia jest lepsza?


Nie da się chyba ukryć, że wyżej przedstawiony tekst opisuje scenki, których głównym bohaterem jest postać z profesją... zabijaki. Tak Gottlieb jest zabijaką i był nim od zawsze. Jak wynika również z tekstu, jest on chamskim gburem o niewyparzonej gębie, co z resztą po niej widać. Na jego twarzy i głowie widnieją liczne rysy i zadrapania. Gottlieb to wysoki, potężny chłop, nie za przystojny i nie za inteligentny. Ubrany jest zazwyczaj w skórzane spodnie i kaftan oraz chustę, która przysłania jego rude, krótko ścięte włosy. Często chodzi zarośnięty i niedomyty, chociaż raz na tydzień bierze kąpiel w rzece. Zazwyczaj to co zarobi, to przepije, albo przehula na dziwki. Jest wredny tylko dla nieznajomych, którzy w jakiś sposób zaleźli mu za skórę, a zaleźć mu za skórę jest stosunkowo łatwo (np. kiedy się głupio na niego popaczą, albo gdy wyleją jego piwo). Dla przyjaciół za to jest uczynliwy i wyrozumiały, ale by stać się jego przyjacielem trzeba się nie lada natrudzić. Można go szybko wyprowadzić z równowagi. Wtedy wpada w szał i wszyscy, którzy go znają schodzą mu z drogi. Mimo tego Gottlieb nie należy do ludzi o charakterze złym. Jest on po prostu nerwowym rocznikiem. Gottlieb również, pomimo swego zapału do zadymy, nigdy nie bije kobiet, ani dzieci. Ale nie dlatego, że trzyma się jakichś żelaznych zasad, tylko po prostu kobiety i dzieci nie stanowią dla niego przeciwników. Kiedy dostanie od kobiety po pysku zazwyczaj sięga po stwierdzenie: "Zła kobieto, bym ci zajebał w tą głupią łeb, ale nie masz hełmu, który by cię chronił przed wstrząśnieniem mózgu, chociaż z pewnością go nie masz". Tak jak by Gottlieb go miał :). Poniżej przedstawiam jego podstawowe atrybuty. [a jeszcze niżej także historię - dopisek Sashy]

Charakterystyka (początkowa i aktualna):
Sz WW US S Wt Żyw I A Zr CP Int Op SW Ogd
4 40 30 4 4 7 26 1 22 40 27 29* 36 25
4 50 30 5 4 9 36 2 22 40 27 49* 36 25
Co do * przy Op, to wynosi ono 29 tylko w sytuacjach, kiedy Gottlieb jest w stanie popaść w kurwicę. Przy testach na grozę, lub strach współczynnik ten wynosi 39, lub przy uwzględnieniu maksymalnego rozwinięcia 59.


Wiek: 24 lata
Wzrost: 182 cm
Waga: 89kg
Oczy: Niebieskie
Włosy: Rude

Umiejętności: wszystkie zabijaki + wylosowane wg standardowych zasad WFRP

Ekwipunek: Pała, sakwa (12ZK), tarcza, worek (hubka i krzesiwo, fajka + tytoń, flaszka z gorzałką) oraz nadpalone bryczesy.

Najczęstsze Powiedzonka Gottlieba:

  • Masz najebane w głowie jak cyganka w tobołkach
  • Zaraz to ma cyganka na piździe
  • Coty to w nocy po dachach latają
  • Jesteś krzyżówką kurwy z mułem, nie do zajebania i nie do nauczenia
  • Jak cię jebnę, to będziesz podziwiać Reikland z lotu Pegaza
  • Nie bij mnie w suty
  • Nie rozpierdalaj mi mięśni czoła
  • Zjebałeś misję oczyszczenia, mój przyjacielu
  • No maleńka dawaj tu ten twój zagajnik
  • Zaraz cię jebnę w palnik
  • Możesz mnie podrapać w dzyndzel

Alternatywna Historia

Gottlieb urodził się na jednej z farm pod Altdorfem. Ojca swego nigdy nie poznał. Z opowieści swej matki dowiedział się jedynie, że był żołnierzem służącym w armii Imperium. Niestety zanim Gottlieb przyszedł na świat zmarło się biedakowi, a raczej ubili go pod Górami Szarymi. Wtedy matka, wraz z jego starszą siostrą wyjechała ze stolicy Imperium na farmę, której właścicielem był brat jej męża Albert Schmidt. Stało się tak, ponieważ po śmierci męża Altdorf stał się za drogi dla ciężarnej wdowy, wychowującej w dodatku jeszcze jedno dziecko (mowa tu o siostrze Gottlieba). Albert przygarnął bratową wraz z pociechą. Wkrótce potem urodził się Gottlieb. Na farmie życie biegło mu beztrosko. Przez ponad szesnaście lat życia G. nauczył się wiele od swego stryja, którego zresztą był ulubieńcem. Razem nadzorowali uprawę ziemi; często wybierali się na kilkudniowe polowania (to Gottlieb najmilej wspomina z dzieciństwa). Jego matka wraz z siostrą z biegiem czasu dorobiły się odrobiny złota i otworzyły zajazd osiem mil od gospodarstwa, gdzie zamieszkały. Gottlieb często dowoził im różne produkty z farmy i okolicznych miasteczek. Teraz jego czas wolny znacznie się skrócił, ale nie narzekał na przepracowanie, szczerze mówiąc G nigdy na nic nie narzekał. Po kilku następnych wiosnach, w czasie których nic specjalnego się nie wydarzyło, na zajazd napadli rozbójnicy. Matka i siostra Gottlieba nie przeżyły, nie przeżył też tego zajazd, który został całkowicie spalony. Noc później to samo stało się z farmą. Gottlieb w tym czasie uczestniczył w polowaniu (tym razem wybrał się ze swoim kumplem Hansem). Kiedy zastał najpierw farmę w stanie całkowitego zniszczenia, a potem zajazd; kiedy dotarło do niego, że stracił wszystkich bliskich, miał tylko jedno pragnienie... pragnienie krwi. Pierwsze, co mu przyszło do głowy, to zawiadomić strażników rogatki, która znajdowała się w okolicy. Też tak był uczynił. Strażnicy z wielkim zapałem zaczęli badać okolicę, w końcu grube ZK idą z podatku na to , by drogi Imperium były bezpieczne. Szybko jednak zapał ten przeminął, gdy okazało się, że wśród obwiesiów, którzy zalęgli się w lesie i prawdopodobnie odpowiadali za incydent na obu placówkach, znajdowali się ex strażnicy dróg oraz inni degeneraci, których znali aktualnie przebywający na posterunku strażnicy. Kiedy G się o tym dowiedział, postanowił załatwić sprawę na własną rękę. Z oszczędności, które posiadał, wynajął kilku zbirów i wraz z nimi zapuścił się w las. Rzeźni, jaka miała tam miejsce nie będę opisywać, bom nie posiadł zdolności G. Mastertona, który z pewnością obrazowo by to przelał na papier. Ale wracając do głównego wątku, pragnę rzec, iż obwiesiów ubito, a wraz z nimi ubici zostali strażnicy, którzy niby przypadkiem popijali sobie winko w towarzystwie złoczyńców. I tu Gottlieb wpadł niczym gówno w wentylator, bo czyn ten nie spodobał się lokalnym władzom. Jak się okazało nie wszyscy złoczyńcy zostali ubici. Dwóch z nich (w tym jeden strażnik dróg) ledwie żywi dotarli do strażnicy, która znajdowała się w okolicznym miasteczku i pełniła funkcję głównej siedziby władz w tym rejonie. Za Gottliebem zostały wysłane listy gończe. Ale, szczerze mówiąc waliło go już to w suty, bo i tak nie miał czego szukać na tych ziemiach. Wyjechał. Przez następne kilka lat włóczęgi zatrudniał się tam, gdzie można było zlać jakieś mendy, po ich wrednych pyskach. Życie nauczyło go, że może liczyć tylko na siebie. Życie było dla niego wredne, więc i on się stał dla życia wredny, dla życia i wszystkich jego uczestników. No, nie wliczając może tanich dziwek.
 
 

Jak oceniasz ten artykuł?
[5/5] - Doskonały!
[4/5] - Niezły
[3/5] - Taki sobie
[2/5] - Słaby
[1/5] - Beznadziejny!
Twój komentarz:
Imię/Nick:      Mail:      Strona:
Powiadamianie o odpowiedzi.    (zabezp. przeciw robotom)
  zobacz wyniki
Poleć artykuł znajomemu
Do:
Wiadomość i podpis:
 

(C) Sasha, Gliwice 2001-2009. Wszystkie dokumenty w Grocie Cienia objęte są prawem autorskim. Publikowanie ich na innych stronach netu tylko za wyraźną zgodą autorów.