Maciej "Ariel" Radliński

Mardelschneyir

I. rok 8411

"Imię Twoje imieniem tej góry będzie..."

Urodził się na szczycie Salamanadargh na wyspach Elfich Królestw 18 Astrildim 8411 wg kalendarza elfów wysokich jako syn elfa wysokiego, 156-letniego Leoniradha, szlachcica - iluzjonisty i 54-letniej Alanny, elfki leśnej, przyjaciółki zwierząt, którą za degenerowanie rasy elfiej społeczeństwo tamtejszego miasta Margdar skazało na wygnanie. Nim doszło do bliższego kontaktu, Leoniradh (mówiący w fan-eltharin) wręcza Alannie "prezent" miłosny - amulet nieugętości. Narodzony z tego związku elf - mieszaniec miał zostać zgładzony przez zrzucenie ze stoku narodzenia. Wcześniej jednak został porwany przez Alannę. Ścigani przez Wielką Straż Tei-Portalar uciekali z góry gdy (trzeciej nocy ucieczki) pościg zdołał dogonić ich podczas pierwszego spoczynku utrudzonej Alanny. Czując, swój kres i klęskę wobec doskonale wyszkolonych akolitów, Alanna ratując żywot syna zakłada specjalnie zostawiony dla niego amulet a swoją krwią wykonała znamię na jego torsie by rozpoznawany przez Bogów był przez nich chroniony, po czym szepnęła mu do ucha następujące słowa: "Imię Twoje imieniem tej góry będzie, szeptam Ci je byś tylko Ty je wiedział aby nikt, kto Tobie zły się nie dowiedział i nie odnalazł Cię. Powierzam Ci imię które będzie Odzwierciedlaniem Ciebie i Twego jestestwa. Tyś jest Salamanadiel - prawowity syn Leoniradha, zrodzony na..." - w tym momencie strzała której świst przeszył powietrze utkwiła w ciele Alanny która osnuwając się na ziemię, upuściła zawiniątko. Bogowie sprawić pragnęli że żaden dźwięk nie wydobył się ze zsuwającego się po zboczu zawiniątka. A może to przyroda za sprawą ducha umierającej, młodej przyjaciółki zwierząt stłumiła głos zdradliwy i Tei-Portalar nie znaleźli poszukiwanego dziecka. Zostawiwszy Alannę - szukali bowiem tylko dziecka odeszli. Nad ranem zawiniątko znalazła grupa elfów morskich wracających z Margdar. Ponieważ nie było im na rękę zbaczać do najbliższej osady, a dziecko uznali za bezdomnego sierotę - przygarnęli je. Nie zdawali sobie sprawy że 50 metrów nad nimi na półce skalnej znajdowała się matka elfa. Znaleziony elf odziedziczył cechy fizyczne po ojcu, co nakierowało znalazców do uznania go za elfa wysokiego. I tak elfi kliper "Mardelgrott" [dosłownie "Umiłowany pośród gwiazd"] zyskał nowego członka - sympatię załogi nazwanego Mardelschneyirem [Należący (przeznaczony / posłany) do "Mardel(grotta)"].

II. do roku 8444

"Z nikim nie zżył się bardziej jak ze swym prawie imiennikiem..."

33 lata minęło, a Mardelschneyira wciąż znaleźć można było na "Mardelgrotcie". Elfi kliper kursujący regularnie między Nowym Światem i Elfimi Królestwami zawijał 4 - 5 razy na roku do portów na każdym z lądów, co dla małego żeglarza było nie lada świętem. Bynajmniej nie dlatego że widok lądu stanowił przerwanie monotonii widoku wody. Nie - przyczyną radości małego (powiedzmy to sobie szczerze) jeszcze zucha była jedynie sposobność pochwalenia się przed wszystkimi niczym innym jak... samym "Mardelgrottem". Wysłużony według słów kapitana kliper (tak naprawdę statek miał "zaledwie" 42 lata) zmienił swoje oblicze kiedy nierzadko wbrew etykiecie portowej na jego bukszprycie hałasował mały acz podniecony elf wysoki. To była prawda. Z nikim nie zżył się Mardelschneyir bardziej jak ze swoim prawie imiennikiem z drewna, lin żagli i żelaznych okuć. Może to było głupie, lecz okręt był największym przyjacielem Mardelschneyira, bowiem w przeciwieństwie do jego pracowitej załogi (której członkowie, owszem - byli także naj, naj, największymi przyjaciółmi) poświęcał mu najwięcej czasu, a w tym wieku potrzebował przyjaciela - twierdził kapitan Radinell. Każda chwila rejsu - w burzy czy flaucie była tylko dla niego. Jego bukszpryt był dla małego najlepszym miejscem zabaw gdzie nad spienioną falą doznawał chwil radości siedząc i prowadząc go w wyobraźni na szerokie i nieznane wody gdzioe wszyscy by ich podziwiali. Ich, to jest "Mardelgrotta" i Mardelschneyira. Był on dumny ze swego imienia które przypominało nazwę klipra, a jeszcze bardziej lubiał tytułować siebie Mardelgrott, bowiem kiedy przyjacielscy współzałoganci uczyli go mówić nazywali go Mardelgrottem by jego imię nasunęło się komuś w porcie w razie gdyby podczas któregoś z postojów miał się zgubić. Przyjemnie zatem było szaleć na bukszprycie (opanował nawet ku zdziwieniu innych coś w rodzaju dzikiego tańca na belce co zawsze wykonywał przy mijaniu jakiegoś innego okrętu (najlepiej podczas silnego wichru, gdy i burzliwych fal). Podobnie uwielbiał pomagać sternikom prowadzić okręt co sprawiało że doprowadzenie "Mardelgrotta" do portu było powodem jeszcze większej satysfakcji i dumy. I tak stopniowo nauczył się sztuki żeglarskiej które w jego wypadku ograniczyła się do włażenia na maszty, huśtania się i innych akrobacji... Kapitana Radinella gnębiła jedna myśl. Ten dzieciak był niesamowicie wytrzymały. Bardziej niż ktokolwiek z jego załogi. I miał dziwny naszyjnik którego nikt nie umiał zdjąć. I jeszcze to znamię... Przykazawszy więc Mardelschneyirowi by nigdy nie zdejmował naszyjnika zatopił się w swych przemyśleniach by po 33 latach życia młodego podopiecznego wpaść na następujące wyjście:

III. do roku 8456

"Czas najwyższy byś się o tym dowiedział..."

Pewnego razu "Mardelgrott" opuszczając Nowy Świat wypłynął "sam". Kapitan Radinell bowiem doszedł wreszcie do wniosku że nie można spędzić rozpoczynanego życia na jednym i tym samym pokładzie kursując w te i wewte, nie dawało to żadnej nauki i perspektyw na przyszłość. Tym bardziej, że był to ostatni rejs "Mardelgrotta" przed dużym generalnym remontem zwyczajowo dokonywanym co kilkadziesiąt lat (elfie klipry są b. mocne...). Podczas gdy okręt odpływał do swego portu gdzie miał być naprawiony, Mardelschneyir trafił pod opiekę Joennesa - mędrca, który wielokrotnie bywał adresatem części ładunku "Mardelgrotta". Był on związany z kręgiem intelektualnym elfów i kapitan Radinell wiedział że warto mu zaufać. To była najodpowiedniejsza osoba mogąca się zająć Mardelschneyirem, tym bardziej że taką ochotę wyrażała. Młody elf zaskakująco szybko zaklimatyzował się w nowych warunkach życia i stopniowo uczył się życia na lądzie. Poznał wiele nowych elfów a wśród nich Emiliela - trapera, który uczył go obcować z przyrodą. To obcowanie z przyrodą Mardelschneyir wchłonął zdumiewająco szybko i Emiliel - elf leśny zaczął podejrzewać go o to że jest lepszym elfem leśnym niż wysokim. Joannes natomiast wpajał Mardelschneyirowi naukę czytania i pisania. W międzyczasie po niecałych 2 latach do portu zawitał "Mardelgrott". Umówiono się, że co 1 rejs rocznie Mardelschneyir spędzi pod okiem Radinella z "Mardelgrottem", a pozostałą część roku - na lądzie. Pewnego wieczoru a był to 32 Astrildim 8456 (przyjęło się wtedy świętować urodziny Mardelschneyira. Tego bowiem dnia Radinell znalazł niemowlę na zboczu Salamanadargh) Joannes wezwawszy podopiecznego do siebie orzekł: "Masz już 45 lat i jesteś już właściwie dorosłeś na tyle, by poznać prawdę. A teraz nic nie mów." Zebrał Joennes swą moc i oczom Mardelschneyira ukazał się obraz. Był to krajobraz jaki przypominał mu się z Elfich Królestw. Daleko w oddali za portem wznosiła się ogromna góra, której szczyt pokryty był śniegiem. Radinell nigdy nie odpowiadał na pytania z tą górą związane i miał taką tajemniczą minę. Bywali tam bardzo rzadko, kilka razy... Jedynie Gralfidiel - mat "Mardelgrotta" wspomniał mu o mieście Margdar i że ta góra nazywa się Sal... Obraz zmienił się. Teraz jest to las w którym znajduje się dwoje elfów. Jeden z nich, mężczyzna jest niesamowicie podobny do niego samego, te oczy, kolor włosów. Ubrany był bardzo gustownie w szaty mieszczanina. Kobieta - elfka była niewiele starsza od Mardelschneyira, ale ubrana była bardzo ubogo i wyglądała trochę jak... uboga rangerka. Ale była niesamowicie piękna. I on jej daje błyszczący naszyjnik. Taki sam jaki ma on, Mardelschneyir teraz. O, a teraz widać krótkie fragmenty, jakiegoś sądu nad rangerką, a teraz ucieka z jakiegoś miasta i z tej ogromnej góry Sal... Sala... aj, nie idzie przypomnieć. W końcu widać jak w księżycową noc ona, ta rangerka szepce coś do jakiemuś zawiniątkowi które miała przy sobie, słychać jej głos: "Imię Twoje imieniem tej góry będzie, szeptam Ci je byś tylko Ty je wiedział aby nikt, kto Tobie zły się nie dowiedział i nie odnalazł Cię. Powierzam Ci imię które będzie Odzwierciedlaniem Ciebie i Twego jestestwa. Tyś jest Salamanadiel - prawowity syn Leoniradha, zrodzony na..." jakaś strzała, obraz ciemnieje. A teraz jest świt, widać Radinella który w towarzystwie 5 żelarzy (wszystkich Mardelschneyir znał doskonale) podnosi z ziemi zawiniątko - malutkiego elfa o fiolet oczach z naszyjnikiem na szyi... A potem sala pod pokładem gdzie zgromadzona jest cała załoga wokół zawiniątka i głos kapitana Radinella: "... zesłany pod naszą opiekę. Dlatego niech jego imię brzmi Mardelschneyir." Tego wieczora Mardelschneyir dowiedział się prawdy. Poznał wszystkie nazwy i imiona. "Domyśliłem się jak tylko zobaczyłem Twój naszyjnik. Nikt nie umiał Ci go zdjąć. I ty też nie próbuj. To właśnie on - amulet daje Ci Twoją wytrzymałość. Czas najwyższy byś się o tym dowiedział. A teraz zrobisz co Ci powiem..."

IV. do roku 8460

"...Tyś jest Salamanadiel..."

"...W Twoim ciele drzenie olbrzymi potencjał. Nie pytaj o co mi chodzi. Jako syn elfiego czarodzieja i służki przyrody posiadłeś moc oswojenia się z przyrodą we wszystkich jej aspektach. Masz nie wyzwolone zasoby energii, które powinieneś spożytkować. Moc jest ogromna i zdobędzie wpływ na Twoje życie. Musisz dobrze przemyśleć co uczynisz. Powiem Ci teraz co powinieneś zrobić, a Ty za 3 okrągłe lata dasz mi odpowiedź. A teraz idź. Nie możesz zmarnować ani chwili. Emiliel wskaże Ci oparcie, na którym będziesz polegał." Oparciem tym była religia Karnosa. Te 3 lata były latami przemyśleń i poznawania samego siebie. W rejs wypływał coraz rzadziej. Nauka Joannesa wydłużyła się w coraz dłuższe lekcje. W urodziny rok później otrzymał swój pierwszy łuk elfi w prezencie od Emiliela, który m.in. uczył go posługiwania się nim. Poznawał coraz więcej. Nauczył się przyrody z dobrej i złej strony. Poznał także dobro - podstawę swego charakteru jako też i podstawę dla swej mocy. Zdarzyło się, że kiedyś wędrując po lesie dostrzegł jak wielkie zwierzę - ogromny Wilk Chaosu osaczał młodego, bezbronnego goblina. Trudno powiedzieć co to szmatłastwo robiło tu same, dość że nie wahawszy się, elf wyciągnąwszy łuk i z drzewa z odległości 20 metrów wypuścił celnie kilka strzał, po czym wściekłego drapieżnika wywiódł daleko od zielonokrwistej ofiary uciekając po drzewach. Udało się. Jeszcze kilka razy widział ten niedoszły obiad (podobno nazywał się Gruml), ale nie doszło między nimi do spotkania. Wiedział natomiast że on też go widział. Dziwny ten goblin... Tymczasem przez długie 3 lata wyścielił ścieżkę i miejsce dla mocy, a pod koniec wyznaczonego terminu, 32 Astrildim 8459 zebrali się: Joannes, Emiliel i Radinell, który specjalnie zmienił nieznacznie harmonogram rejsów "Mardelgrotta". Przywoławszy już 48 - letniego Mardelschneyira Joannes zabrał głos: "Mardelschneyirze, coś postanowił?" - zapytał. A zapytany już znał odpowiedź: "Dziękując Wam, moi ojcowie i piastuni za wszystko co od Was mam pragnę wyrażając wdzięczność słuchać Was do ostatniej chwili życia." Widział przy tym uśmiech na ustach Emiliela i Radinella lecz twarz Joannesa pozostała kamienna. "Przez 3 lata przygotowywałeś się do przyjęcia na siebie swego jestestwa. Teraz czas nadszedł. Tyś jest Salamanadiel, urodzony 18 Astrildim 8411. Udasz się teraz do swej ojczyzny gdzie zapomniano winę Twych rodziców. Wyrzekniesz się więc nas jako ojców którymi tak nas nazwałeś oraz Mardelschneyira i podejmiesz kolejny rozdział swego życia. Jako syn Leoniradha i Alanny. I tak się stanie." Długo potem rozmawiali już w samotności a kiedy rankiem następnego dnia Salamanadiel wypływał do Elfich Królestw przed kliprem pożegnał go Joannes tymi słowy: "Zrób jak Ci powiedziałem wczoraj w samotności a jeśli wrócisz, zdasz sprawozdanie z tego jak spożytkowałeś przygotowanie do życia. Twa matka Alanna żyje." W 8460 Salamanadiel stanąwszy na szczycie Salamanadargh spoglądał na zachód w stronę odległego Nowego Świata.

V. do roku 8490

"Gdyby nie..."

Ademolordeloth Astridium (AA - Szkoła Nauk Wschodnioobcych, dla ludzi ANL - Akademia Nauk Ludzkich) nie kojarzyła się Salamanellowi z niczym. Na wschodzie nigdy nie był i z niewielką ciekawością słuchał opowieści co też tam się znajduje. Gdyby nie Joannes, ominąłby ją z obojętnością. Teraz jako elf wysoki przeszedłszy zaskakująco łatwo (dzięki 3-letniemu treningowi) przeszedł egzamin i stał się kadetem Demenion, odłam AA (Gatthshmardin - klan zielony). Tu nauczył się przyrody trochę innej od tego co uczył go Emiliel. Była to nauka jej kontrolowania i podporządkowywania - to była magia elementalna. Wykorzystał siły i moc jaka w nim drzemała obróciła się w magię. Nawet poznał Leoniradha (naszyjnik był doskonale schowany pod szatą kadecką) - kadeta IV klasy Celitad, zresztą z ukończeniem innych szkół magii. Nauczywszy się tu wielu rzeczy: przyrody, magii, tajników języka zdał III klasę Demenion i powrotem do Nowego Świata rozpoczął półroczną praktykę swych umiejętności.

VI. dziś

W 8491 wstąpił do Taishmardin (Klan Czarny) - jednostce wojennej AA biorąc udział w kilku kampaniach przeciw najeźdźcom - badaczom ze Wschodu - ludziom. Osiągnął rangę Servaeg. Przybrał nazwisko Nachtschneegall (Zrodzony wśród śnieżycy) W 8510 wylądował w Marienburgu (Stary Świat) poznając nowy kontynent. Został Akolitą Gattaetaishmardin - (Zielony Klan z Czarnym Odznaczeniem, dla staroświatowców Akolitą Szmaragdowego Myrmidionu). Był niemal wszędzie - widział północ i południe. Do Imperium przywędrował z Arabii. Śród poszukiwaczy przygód służy Dobru i jego wyznawcom.
 
 

Jak oceniasz ten artykuł?
[5/5] - Doskonały!
[4/5] - Niezły
[3/5] - Taki sobie
[2/5] - Słaby
[1/5] - Beznadziejny!
Twój komentarz:
Imię/Nick:      Mail:      Strona:
Powiadamianie o odpowiedzi.    (zabezp. przeciw robotom)
  zobacz wyniki
Poleć artykuł znajomemu
Do:
Wiadomość i podpis:
 

(C) Sasha, Gliwice 2001-2009. Wszystkie dokumenty w Grocie Cienia objęte są prawem autorskim. Publikowanie ich na innych stronach netu tylko za wyraźną zgodą autorów.